Popularne współcześnie pojęcie, staje się coraz bardziej zawłaszczane przez medialny przekaz. Nikt nie zdaje sobie sprawy co za nim się kryje i jak głęboką tradycję ma ono w odmiennych nurtach politycznych. Jednym z nich jest myśl socjalistyczna, diametralnie różniący się od reszty.
Według tej koncepcji nie może być mowy o żadnych wolnościach, gdyż świat to pasmo walki ciemiężycieli z uciskanymi. Nie można także mówić o wspólnocie interesów, czy potrzebach obywatelskich, ponieważ rozwój społeczeństwa opiera się na walce klas, a osią sporu jest ekonomia. W tej koncepcji równość miała być wyrazem zwycięstwa klasy robotniczej, a obywatelskość pracą na rzecz kolektywu.
Dla Karola Marksa społeczeństwo obywatelskie i państwo były rozdzielne. Polityka natomiast stanowiła element dzielący obie te sfery. Państwo w myśli jego założeń nie było wyrazem wolności i prawa, a narzędziem do osiągania partykularnych celów klasy rządzącej, ukrytych pod iluzją zgody powszechnej[1]. Inny myśliciel lewicowy Antoni Gramsci pisał o społeczeństwie obywatelskim jako o przejawie politycznej i kulturalnej hegemoni, utrzymywanej przez jedną grupę społeczną nad resztą społeczeństwa. Uważał, że aby osiągnąć ją należy prowadzić walkę pozycyjną, którą dzisiaj określilibyśmy jako soft power[2].
Idea potrafi sprawić cuda, ale jest równie niebezpieczna w rękach szaleńców. Strzeżmy się prostych rozwiązać i opisowych haseł, które nie są jednoznaczne.
[1] E. Górski, Rozważania o społeczeństwie obywatelskim i inne studia z historii idei, Warszawa 2003, s. 25.
[2] Ibidem, s. 26 – 29.